Powtórka z wczorajszej rozrywki. Ale ponieważ słońce dzisiaj trochę poświeciło, dlatego lód nie był już z wierzchu tak zmarznięty i momentami łyżwa w lód się wrzynała. Za to aura fantastyczna.
Tym razem rower posłużył jedynie jako transport na ślizgawkę. A ślizgawka to leśny stawik, który zamarzł tak doszczętnie, że powstało całkiem do rzeczy lodowisko. Na dodatek ktoś odśnieżył jego kolejny fragment, tak że miejsca do jazdy zrobiło się jeszcze więcej. Szkoda było tego nie wykorzystać i nie wybrać się na łyżwy. Tym bardziej, że lód gładki, w lesie cicho i nie ma ryzyka, że trafi się na łyżwowych szaleńców. Stąd jeździło się całkiem swobodnie i odpoczywająco.
Jakoś niespecjalnie chciało mi się dzisiaj dokądkolwiek jechać, stąd przejażdżka taka sobie; o tyle, żeby złapać oddech po piątku i przed poniedziałkiem.