Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:147.00 km (w terenie 75.00 km; 51.02%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:24.50 km
Więcej statystyk

7 groszy ...

Piątek, 29 kwietnia 2011 · Komentarze(2)

... jeszcze z kwietniowego spaceru.
A dzisiejsze 3-majowe plany rowerowe pokrzyżowała mi niestety pogoda. 3'C ? - bezczelność!

W Święta

Poniedziałek, 25 kwietnia 2011 · Komentarze(1)

Przez drogę © aass

Miejsce, przy którym lepiej się zatrzymać, usiąść i dalej już nie jechać :)

W stronę źródełka

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · Komentarze(3)

Pomyślałam sobie: A może by tak odnaleźć źródełko Opatówki? Mam przecież niedaleko. Tylko jak - nie wiedząc, którą drogą w jego stronę zjechać?
No ale w końcu przecież nie powinien to być problem. Podobno świat jest mały, czyli jakoś się je znajdzie :) A pogoda zachęcała do takiej eskapady.

Założyłam, że najlepszym i najprostszym sposobem będzie dotarcie w miarę blisko w jego okolice, a dalej po prostu pójście w górę biegu rzeczki. Tak też zrobiłam. I okazał się to sposób arcyciekawy, żeby nie powiedzieć (czy też nie napisać), że przede wszystkim i arcyłazikowski.
Cóż, miejscami musiałam przejść się trochę przez czepiające się chaszcze; choć o tej porze roku to chaszcze to jeszcze nie są. Czasami nad polami, czasem zagajnikiem. Na ten moment można sobie jeszcze na to pozwolić, latem będzie już trudniej (choć może jeszcze ciekawiej :)
Rower też musiałam „trochę” potachać i parę razy poprzerzuć przez rzeczkę.
Ale warto było.

Okazuje się, że w samej górze Opatówka w niektórych miejscach płynie jeszcze meandrami (niżej jest już wyregulowana polami). Praktycznie do samego źródełka jest na metr szeroka, ma żółte od piasku dno i czystą wodę. Oj, kusiło żeby urządzić sobie trochę przechadzki w wodzie. Gdyby to był środek lipca albo sierpnia, to skusiłoby mnie na sto procent.
Tak czy siak łazikowanie wypadło rewelacyjnie.

W górę Opatówki © aass

I jeszcze wyżej © aass

Trochę z górki © aass


I w końcu jest

Źródełko Opatówki © aass

Trochę byłam zdziwiona, bo inaczej wyobrażałam sobie samo miejsce ze źródełkiem. Tu zrobiło się spore - jakby to nazwać? - chyba rozlewisko; gdzie z różnych miejsc sączy się woda. Ale samo źródełko można łatwo znaleźć; jest wyraźnie najsilniejsze.
Kawałek za rozlewiskiem tworzy się już zwarty strumień.

Tuż za rozlewiskiem © aass

A co nad samą Opatówką?

Kaczeńce kwitną sobie dwa ... © aass

... a zawilców trochę więcej © aass


Pełną wiosną i latem będzie tu pewnie zdecydowanie ładniej.
I dlatego pewnie jeszcze tu wrócę.

50 km/h ?

Niedziela, 10 kwietnia 2011 · Komentarze(0)

Zgodnie z wczorajszymi zapowiedziami pogody miało dzisiaj wiać w porywach "tylko" do 50 km/h. Ale to 50 km/h nie jest dla mnie "tylko" a "aż".
Dlatego choć pomysł na wyjazd był - ociągałam się trochę z wyruszeniem.
Jednak wracając z regionalnej wystawy dań wielkanocnych czyt. Baba Wielkanocna AD 2011 ;-) - patrzę: jadą ludzie rowerami. Czyli wiatr im nie przeszkadza. Skoro tak to również się wybiorę.

Kierunek przyjęty już rano, wypada oczywiście sam: Miedźno. Miejsce tylko jedno - choć jest ich tam kilka do obejrzenia: Mogiła Żołnierzy Wołyńskiej Brygady Kawalerii na miedźneńskim cmentarzu i przede wszystkim umieszczona w niej urna z Ziemią Katyńską.
Specjalnie nie planuję żadnych innych miejsc do odwiedzenia. Jadę tam wyłącznie dla tego jednego.

Ale dotrzeć tam nie było wcale taką prostą sprawą:

Primo: spotkanie po drodze Pana Czesława we własnej osobie (osoba znana dla każdego, kto choć raz był na rajdach z LGD Zielony Wierzchołek Śląska :) ), który wraca samochodem z Bab Wielkanocnych :) (jakżeby mogło być inaczej, skoro jest to stały i pewny bywalec wszystkich lokalnych imprez wszelkiego rodzaju), zatrzymuje mnie po drodze i oznajmia mi, że szykuje się już do nowych rajdów.

Secundo: nowa tablica informacyjna dot. Bitwy.

Pierwsza tablica w terenie ... © aass


Tertio: wiatr niemiłosiernie uporczywy i wiejący z wszystkich stron.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Na miejscu pustki ...

Cmentarz w Miedźnie © aass

Cmentarz w Miedźnie © aass

Z cmentarza w Miedźnie © aass

Z cmentarza w Miedźnie © aass

Cmentarz w Miedźnie © aass


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wracając, nie zdążyłam dotrzeć nawet do furtki. Na spacerowy objazd lasem wyruszyli rodzice ze znajomą. Przyłączam się i dalej jedziemy już wspólnie.

Po drodze mijamy prawie rozsypane pola.

Trochę jak po piaskowej burzy © aass


A w lesie, korzystając z nieobecności właścicieli, wkraczamy na ich prywatne letnisko - ale tylko na chwilę. I ponieważ nadarza się taka okazja pstrykam zdjęcie, zdawałoby się niewdzięcznemu obiektowy fotografii, bo staremu, przedwojennemu budynkowi z piwniczką ...

Stary budyneczek z piwniczką i zegarem © aass


... i z zegarem słonecznym umieszczonym na ścianie.
Niewiele można już z niego odczytać, najpewniej "czerwiec".
Zanim zatarły się na nim litery ktoś musiał jednak sobie zadać trudu, żeby je wymalować i wyrysować w mokrej zaprawie (cyrklem?) okręgi.

Zegar słoneczny na ... ścianie © aass


Jakikolwiek jest teraz, kiedyś na swój sposób na pewno pomagał w odmierzaniu czasu.

PS Jakim cudem jedno zdjęcie wyszło w tak dużym formacie? Nie majsterkowałam przy nim więcej niż przy innych - niezbadane są zakamarki informatyczne.

Przejażdżka

Niedziela, 3 kwietnia 2011 · Komentarze(2)

Planowałam dzisiaj odwiedzić dwa miejsca, ale niestety nie udało mi się. Trudno - zobaczę je innym razem. Ostatecznie dotarłam nad "Trzy Stawy" k.Zakrzewa. Myślałam, że nie będzie tutaj ludzi i wszyscy ulokują się nad samym Zakrzewem, co też czynili. Ale niestety pojawiło się parę osób i nad samymi stawami. Niestety - bo odbiera to jednak temu miejscu urok spokoju.
Stawów - choć mówi się "Trzy" - jest ich pięć, czy sześć. Znowu ich nie policzyłam. Ale to dlatego, że musiałam na biegnącej wzdłuż nich drodze slalomować rowerem między żabami. A to absorbujące zajęcie, zwłaszcza przy takim ich zagęszczeniu. Niejedna zresztą skończyła tam swój żabi żywot :)
Ładnie też jeszcze nie jest - bez kolorów.
Po tych odwiedzinach postanowiłam zmienić na przyszłość kierunek i odpuścić sobie te stawy, aż się ludzie nimi trochę znudzą.
Wróciłam standardowo z krótkim postojem "koło Kota". Jakoś tu zaciszniej było i cieplej; na tyle, że nagrzane słońcem szyszki na sosnach zaczęły strzelać. Nie ma to jak nieoblegane, stare kąty...

PS Jak się okazuje stawów jest pięć, a miejsce to "Dolina pięciu stawów w Leśnictwie Rybno" :)